RECENZJE. "Kubuś Fatalista i jego pan" to wzorcowa "powiastka filozoficzna". Marionetkowe postaci, ironiczny dystans, udziwnione sytuacje są pretekstem do refleksji nad sprawami podstawowymi: istnieniem Boga, genezą zła, nierównością ludzi w ramach "umowy społecznej", prawami i obowiązkami obywatela. Książka napisana żywiołowo Szarmancki - charakterystyka • Powrót posła. Szarmancki to człowiek próżny, skłonny do zabaw, łowca posagów, pozbawiony uczuć patriotycznych i chęci do jakiegokolwiek poważnego zajęcia. Szarmancki wiele podróżował, tracąc majątek ojca, jednak jego celem było wyłącznie poznanie zabaw, rozrywek, strojów, nie zaś kultury Powieść dostarcza odpowiedzi na wszystkie te pytania w sposób bardzo spójny. Można powiedzieć, że „Kubuś Fatalista i jego Pan” to traktat filozoficzny opiewający determinizm (fatalizm), jako drogę do rozumienia otaczającego nas świata. Diderot porusza także poglądy innych myślicieli, jak na przykład Sokrates czy Jan Jakub • Kubuś Fatalista i jego pan - streszczenie, plan wydarzeń • Oświecenie • Krytyka obyczajów szlacheckich w znanych Ci utworach oświecenia. • Podróże Guliwera - streszczenie, plan wydarzeń • Sentymentalizm – cechy, przedstawiciele, opis, założenia • Sensualizm – definicja, charakterystyka • Palinodia – interpretacja Read 446 reviews from the world’s largest community for readers. في الفرنسية مثل يقول (النبيذ الفاخر ليس بحاجة إلى شعار). Formy opieki nad potomstwem oraz zwyczaje godowe zwierząt kręgowych. 1. Ryby Ryby są w większości gatunkami jajorodnymi. W czasie tarła - okresu rozrodczego ryb, składają one ogromne ilości jaj, które tworzą tak zwaną jHtI. Zanim przejdziemy do omawiania poszczególnych postaci występujących na kartach powieści Diderota, warto odnotować kilka interesujących faktów. Powieść zaczyna się od szeregu pytań: „Jak się spotkali? (…) Jak się zwali? (…) Skąd przybywali? (…) Dokąd dążyli?”. Są to pytania, jakie czytelnik zawsze zadaje, a odpowiedzi na nie oczekuje natychmiast. Diderot jednak ich nie udziela, wcale. Co więcej ukrywa przed odbiorcą takie informacje jak stan cywilny dwójki tytułowych bohaterów, ich wiek, wykształcenie, gust, słabe i mocne strony, a także cechy fizyczne. Mamy więc do czynienia z postaciami, o których nie wiemy praktycznie nic. O ile możemy doszukać się opisów bohaterów, których dwójka tytułowych protagonistów napotyka na swej drodze, na ich temat nie znajdziemy niemal nic. Diderot zdecydował się na kolejny już nowatorski i śmiały pomysł, czyniąc głównych bohaterów powieści anonimowymi. Swój sprzeciw wobec nadawania postaciom określonych cech autor wyraził za pośrednictwem Kubusia: „(…) już bez portretów, panie; nienawidzę portretów (…). Bo są tak mało podobne, że kiedy przypadkiem spotyka się oryginał, nigdy by się go nie poznało”. Dla Diderota najważniejsze było to, by postaci fikcyjne wzorowane były na autentycznych, dlatego tak wielkim szacunkiem darzył dorobek Moliera, którego bohaterzy cechowali się tym, że każdy z nas zna kogoś, kto by ich przypominał. „Ja, który do was mówię, spotkałem sobowtóra »Lekarza mimo woli«, którego wprzód uważałem za wymysł szalonej i rozigranej pustoty” – zwraca się do czytelnika narrator, opisując postać, która jego zdaniem była żywcem wziętą z komedii Moliera. Poza brakiem opisu głównych postaci, nie znajdziemy na kartach dzieła Diderota studiów na temat ich psychologii. Nie zależy mu na budowaniu wielowymiarowych bohaterów o rozbudowanych wnętrzach, targanych emocjami czy przesłankami. Zamiast tego proponuje niemalże dokumentalną, pozbawioną komentarza autorskiego, obserwację ludzkich zachowań i faktów. Kubuś zwraca się do pana, by w swojej opowieści nie skupiał się na ludziach, a na faktach właśnie: „Opowiadaj pan fakty, oddaj wiernie słowa, a wnet będę wiedział, z kim mam do czynienia. Jedno słowo, jeden ruch nauczyły mnie nieraz więcej niż gadulstwo całego miasta”.Kubuś Fatalista - charakterystyka Jak już wspomnieliśmy wcześniej, dwie główne postaci z „Kubusia Fatalisty i jego Pana” są bardzo enigmatyczne, a ich obraz celowo został przez Diderota pozbawiony nie tylko detali, ale i rys zasadniczych. Dlatego też nie jest możliwe stworzenie klasycznych charakterystyk tych dwóch postaci. Zamiast tego spróbujmy wymienić wszystko, czego w trakcie czytania udało nam dowiedzieć na ich temat. O Kubusiu możemy wyczytać, że w przeszłości zaciągnął się do wojska, by walczyć w angielsko – holendersko – austriackiej koalicji w wojnie o sukcesję austriacką, która rozegrała się w latach 1740-1748. Aby móc wyruszyć w bój musiał uciec z domu. W 1745 roku wziął udział w bitwie pod Fontenoy, gdzie został raniony w kolano, czego skutki odczuwał do końca życia (kulał). Zanim poznał swojego pana, z którym odbywa podróż opisywaną przez narratora, służył w ośmiu domach. Jeśli chodzi o informacje bardziej szczegółowe, to są one podawane bardziej zdawkowo. Dowiadujemy się między innymi, że był wychowywany do dwunastego roku życia przez dziadków – handlarzy antykami – pomimo, że miał rodziców. Oto jak opisywał typowy wieczór w swoim rodzinnym domu: „(…) matka i córka przędły, szyły, robiły szydełkiem, nie mówiąc słowa; chłopcy wypoczywali, ojciec czytał Stary Testament”. Obrazu surowej rodziny dopełnia fakt, iż w tym czasie mały Kubuś biegał po pokoju „z kneblem w gębie”. Na tej podstawie możemy stwierdzić, że bohater nie miał łatwego dzieciństwa, ale z pewnością nie dorastał w biedzie. Co więcej, sam uznał, że właśnie temu kneblowaniu zawdzięcza obecną miłość do gadulstwa. W pewnym momencie, gdy wypowiada się na temat konia swojego pana, przemyca cząstkę swojej historii: „(…)symbol tu obecnego Kubusia i innych jemu podobnych hultajów, którzy rzucili rodzinną wioskę, aby przywdziać liberię stolicy, woleliby żebrać na bruku o kawałek chleba albo też umrzeć z głodu niż wrócić do pługa, najużyteczniejszego i najczcigodniejszego z narzędzi”. Możemy zatem przypuszczać, że Kubuś z pochodzenia był wieśniakiem i jako dziecko został oddany do rodziny w Paryżu, by mieć lepszy start w życiu. Kolejne fakty dotyczące rodziny Kubusia to posiadanie rodziców chrzestnych: „Miałem tedy chrzestnego ojca i chrzestną matkę. Stary Byk, najsławniejszy stelmach we wsi (…)”; brata Jana: „Z natury obrotny i przemyślny, był adwokatem i doradcą całej wsi. Umiał czytać i pisać; od młodu bawił się odcyfrowywaniem i kopiowaniem starych pergaminów”. Jan wstąpił do zakonu karmelitów i w 1755 roku wyjechał do Lizbony, gdzie zginął w trzęsieniu ziemi. W zasadzie nic więcej nie jesteśmy w stanie wyczytać na temat Kubusia. Dalej możemy jedynie kierować się opinią, którą sami sobie na jego temat wyrabiamy. Przede wszystkim możemy określić go jako gadatliwego sługę. Sam dopatrywał się korzeni swojego nieprzeciętnego zamiłowania do mówienia w dzieciństwie spędzonym w domu dziadka: „Tydzień czasem minął, nim ktoś otworzył gębę w domu Jazonów”. Widzimy też, że Kubuś tak dalece uwielbiał dzielić się swoimi mądrościami, że kiedy gospodyni zakazuje mu otwierania ust, bohater czuł się śmiertelnie urażony: „Pan przyrzekł milczenie w imieniu Kubusia. Kubuś rozłożył się niedbale w kącie, z zamkniętymi oczami, z czapką na uszy, na wpół odwrócony plecami”. O ile jego pan lubi słuchać, przez co para doskonale się uzupełnia, to Kubusiowi zdarza się nie zachowywać umiaru w swoim gadulstwie, na co pan reaguje: „Dalej, przeklęty gaduło, dalej...”. Kiedy wreszcie panu udaje się opowiedzieć swoją historię miłosną, to tylko dlatego, że rozbolało go gardło od ciągłego mówienia. Narrator zauważył, że ta przypadłość dopadała go dość często, ale nie oznaczała ona wcale, że przestawał rozmawiać, jeśli czuł, że jeszcze może: „Kubuś podobny był do dziecka straganiarki jak dwie krople wody, z tą różnicą, że od czasu jak go bolało gardło, trudno go było doprowadzić do powiedzenia A, ale skoro raz ruszył, jechał już do końca alfabetu”. Kubuś daje czytelnikowi poznać się jako człowiek rozważny i roztropny. Życie nauczyło go, że należy być przygotowanym na każdą ewentualność. Widać to najlepiej w jednym z bardzo nielicznych fragmentów opisujących jego ubiór: „Kubuś podnosząc swój ogromny kapelusz, deszczochron w niepogodę, słońcochron w czasie skwaru, nakrycie głowy w każdej porze, cieniste sanktuarium, pod którym jedna z najtęższych mózgownic, jakie istniały, zasięgała rady losu w ważnych potrzebach... Skoro się podniosło rondo tego kapelusza, głowa Kubusia znajdowała się mniej więcej w połowie postaci; gdy je opuścił, widział ledwie na dziesięć kroków przed sobą: stąd przyzwyczaił się zadzierać głowę”. Kolejną cechą Kubusia były dalece rozwinięty zmysł obserwacji. Służący potrafił nie tylko mówić, ale był bardzo przenikliwy i spostrzegawczy. Warto zaznaczyć, ze zazwyczaj te dwie umiejętności nie chodzą ze sobą w parze. Na pierwszy rzut oka na przykład dostrzegł, że Ryszard to były zakonnik: „Panie, niech się pan przypatrzy temu młokosowi: założę się, że był mnichem”. Tak samo potrafił spoglądać na zwierzęta, o czym najlepiej świadczy moment, gdy rozpoznał zaginionego konia swojego pana: „Odgaduję, że to głupie, próżne i leniwe zwierzę to mieszczuch, który dumny ze swojej przeszłości wierzchowca, gardzi pługiem: krótko mówiąc to pański koń (…)”. Przyjrzyjmy się poglądom Kubusia na temat relacji międzyludzkich. Jego zdaniem ludzie nie rozumieją, co leży u podstaw każdego związku, dlatego opierają się na nieporozumieniach:„Drogi panie, życie upływa na samych qui pro quo. Są qui pro quo miłości, qui pro quo przyjaźni, qui pro quo polityki, finansów. Kościoła, urzędu, handlu, żon, mężów...”. Zdaniem Kubusia prawdziwe, głębokie związki między ludźmi są niemalże niemożliwe. Kubuś daje się także poznać czytelnikowi jako czuły i hojny człowiek. Widać to najlepiej w momencie, kiedy widzi młodą dziewczynę, która upuściła słoik oliwy. Bohater zostawia zrozpaczonej dziewczynie pieniądze. Widzimy go też jak obdarowuje podarunkami Dyzię. Nie ma także wątpliwości, że możemy zaliczyć Kubusia do tak zwanych „bon vivant”, czyli ludzi nie stroniących od uciech życia. Najlepszym dowodem na to są jego pikantne historyjki z młodości, w których wielokrotnie wmawiał swoim kochankom, że jest prawiczkiem, by zmiękczyć ich serca. Ponadto bohater nie rozstaje się ze swoim bukłaczkiem, który zdaje się nie mieć dna. Kubuś nie gardzi też szampanem w przydrożnych - charakterystyka Chociaż jest to postać tytułowa, to z pewnością nie jest on głównym bohaterem powieści. Jego rolą jest stanowienie kontrapunktu dla Kubusia, bycie słuchaczem. Postać ta jest zdegradowana przez niemal całą powieść (poza fragmentami, w których to on opowiada historie) do przytakiwania swojemu słudze. Zdarza się jednak, że kontruje opowieści Kubusia, rozpoczynając dyskusje, które zazwyczaj przegrywa. Łatwo zauważyć, że postać pana jest prezentowana przez narratora w sposób pejoratywny: „(…) nie znacie jeszcze ludzi tego gatunku. Myśli w głowie na lekarstwo; jeśli mu się zdarzy powiedzieć coś do rzeczy, to chyba coś zasłyszanego albo też przypadkiem. Ma oczy jak wy i ja; ale przeważnie nie wiadomo, czy patrzy. Nie śpi, a nie czuwa: pozwala spływać życiu, to jego zatrudnienie”. Można powiedzieć, że bohater ten został zredukowany przez autora do roli automatu, o czym zresztą także mówi narrator: „Automat ów wędrował przed siebie oglądając się od czasu do czasu, czy Kubuś nie wraca”. Otrzymaliśmy jasny sygnał, że w tym duecie to Kubuś, choć jest sługą, jest prawdziwym bohaterem. Pan został zarysowany jako człowiek zblazowany, który miał w życiu tak naprawdę jedynie trzy uciechy: „(…) szukał zegarka w kieszonce, gdzie go nie było, i popadał stopniowo w rozpacz, nie wiedział bowiem, co począć bez zegarka, tabakierki i Kubusia; były ot trzy pociechy jego życia, które spływało na zażywaniu tabaki, spoglądaniu na godzinę i zadawaniu pytań Kubusiowi, a to we wszystkich możliwych kombinacjach”. W odróżnieniu od Fatalisty, pan był tchórzem. Widać to najlepiej w scenie spotkania z rabusiami: „Mina i ton Kubusia były tak wymowne, iż hultaje, którzy cenili życie nie gorzej od każdego uczciwego człowieka, wstali nie pisnąwszy słówka, rozebrali się i położyli. Pan, niepewny, w jaki sposób skończy się przygoda, czekał cały drżący”. Nie podejmował nigdy śmiałych czynów, zamiast tego wolał o nich rozprawiać. Pan jest bardzo przywiązany do swojego szlacheckiego dziedzictwa: „(…) ale mam rodzinę, nazwisko, pozycję, widoki i nie zgodzę się nigdy zagrzebać wszystkich tych atutów w kramiku małej mieszczki”. Natręt na koniu Bohater pojawił się w momencie, gdy Kubuś wspominał szczegóły swojej rany w kolano. Cały czas jechał na koniu za sługą i jego Panem i gdy ten rozparzał na temat mnogości „kości, ścięgien i innych rzeczy, poprzezywanych licho wie jak...”, przyznał mu rację. Wścibstwo nieznajomego bardzo zezłościło Kubusia. Niechęć potęgował widok młodej dziewczyny, którą natręt wiózł na oklep za sobą. Mężczyzna przedstawił się jako doświadczony chirurg i zamierzał im coś „wykazać”. Na prośbę dziewczyny, aby zrezygnował z tego i jechał swoją drogą, strącił ją z konia, z jedną nogą zaczepioną o fragmenty jego ubrania i spódnicami zawiniętymi na głowę. Na pomoc krzyczącej niewieście pospieszył Kubuś. Szybko uwolnił jej nogę i poprawił ubranie. Tymczasem miedzy chirurgiem a Panem wywiązała się sprzeczka dotycząca sedna pojęcia „wykazywać”:„Zaś pan Kubusia rzekł do chirurga: – Oto, co znaczy wykazywać. A chirurg: – Oto, co znaczy nie chcieć komuś pozwolić wykazać!...”. Gospodarz i gospodyni opiekujący się rannym Kubusiem Zraniony w kolano Kubuś trafił do domu ubogiej wieśniaczej rodziny. Para miała kilkoro drobnych dzieci. Podczas gdy kobieta troskliwie zajmowała się cierpiącym bohaterem, jej mąż cały czas starał się pozbyć go z domu. Gdy ona maczała róg fartucha w occie i nacierała czoło i skronie Kubusia, grzała mu rozcieńczone wino, myła i opatrywała jego ranę, jej mąż zaczął się złościć. Był to człowiek z natury zgryźliwy, wciąż gderał na żonę, nic mu nie pasowało. Kubusiowi wydawało się, że jego jedynym zajęciem jest szukanie powodu do kłótni ze swoją połowicą. Czepiał się słomy leżącej w stodole, której nie zniosła do młyna, pleśniejącego na strychu jęczmienia. Małżeństwo lubiło zajrzeć do kieliszka. Nie przeszkadzał im w tym na przykład jęk cierpiącego Kubusia, oddali się libacji wraz z przybyłym na ratunek chirurgiem. Widok rannego nieznajomego wywołał większy wstrząs w kobiecie, niż w jej mężu. Gdy w nocy próbował nakłonić ją do igraszek, ona nie mogła wyrzucić z pamięci obrazu Kubusia:„– Daj mi spokój, nie mam ochoty do figlów. Biedny chłopiec, który omal nie skonał pod naszym progiem!...”. Nie oznacza to, że gospodarz był zimnym egoistą. Kierował nim niepokój o los rodziny, której i tak wiodło się nie najlepiej. Kolejna buzia do wyżywienia nie poprawiała tej sytuacji:„– No, kobieto, przyznajże teraz, iż niewczesnym współczuciem wpakowałaś nas w kłopot, z którego diabli wiedzą, jak się wyplątać. Rok jest lichy; ledwie zdołamy nastarczyć potrzebom naszym i dzieci. Zboże na wagę złota! Wina na lekarstwo! Gdyby jeszcze znaleźć jaką pracę; ale bogaci się kurczą, biedacy nie mają zarobku”. Mimo tych wszystkich narzekań i wymówek małżeństwo zajęło się rannym Kubusiem na miarę swoich skromnych możliwości. Kapitan Kapitan był swego rodzaju mentorem dla Kubusia. Mawiał, że był to „człowiek dobry, człowiek dworny, człowiek wielkich zalet, jeden z najlepszych oficerów, ale zarazem nieco dziwak”. Bohater wiele raz przypominał sobie jego mądrości, wśród których najważniejszymi były:„Stwórz przyczynę, nastąpi skutek; ze słabej przyczyny słaby skutek; z chwilowej przyczyny skutek trwający chwilę; z przerywanej przyczyny skutek przerywany; z przyczyny hamowanej skutek zwolniony; z przyczyny, która ustała, skutek żaden.”„Wolność, która by mogła objawiać się bez przyczyny, stanowiłaby prawdziwą cechę szaleńca.”„Rozum jest to przypuszczenie, w którym doświadczenie pozwala nam uważać dane okoliczności za przyczyny pewnych skutków, których możemy się spodziewać lub obawiać. Ale, powiadał, kto może się chlubić, że ma dosyć doświadczenia? Ten, kto sobie tuszył, że go ma najobficiej, czy nigdy się nie oszukał? I czy istnieje człowiek zdolny trafnie ocenić okoliczności, w jakich się znajduje? Rachunek w naszych głowach a ten, który zapisany jest w rejestrach w górze, to dwie bardzo różne rzeczy. Czy my kierujemy losem, czy też los kieruje nami? Ileż roztropnie wykonanych zamysłów chybiło i jeszcze chybi! Ile niedorzecznych powiodło się i jeszcze się powiedzie! Oto, co mi powtarzał kapitan po wzięciu Berg-op-Zoom i Port-Mahon; dodawał, że przezorność nie daje pewności dobrego wyniku, ale daje pociechę i usprawiedliwienie w złym; toteż w wilię bitwy spał w namiocie tak spokojnie jak u siebie w alkierzu i szedł w ogień jak do tańca.” Przyczyną snucia wspomnień na temat kapitana było przypadkowe napotkanie konduktu żałobnego. Kubuś był przekonany, że oto żegnają jego przyjaciela, zmarłego w sąsiednim mieście, skąd przewożono go do rodzinnego grobu. Ważnym epizodem w biografii kapitana była, zdaniem Kubusia, przyjaźń z drugim oficerem tego samego korpusu. Bohater poznał ich obu w momencie wstąpienia do pułku. Mieli zbliżony wiek, podobne pochodzenie, lata służby i zasług. Różnica, jaka zachodziła między nimi tkwiła w majątku – kapitan Kubusia był człowiekiem zamożnym, jego towarzysz nie. Kwestia ta potrafiła czynić z ludzi zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Zdaniem Kubusia w tym przypadku „było i jedno, i drugie...”. Wspominał, że bywały dni, w których byli najlepszymi przyjaciółmi, zaś kiedy indziej czuli się śmiertelnymi wrogami:„W dnie przyjaźni szukali się, ugaszczali, ściskali, dzielili się każdą troską, radością, potrzebą; radzili się siebie wzajem w kwestiach najbardziej poufnych, domowych, w swoich nadziejach, obawach, widokach awansu. Spotkali się nazajutrz? Mijali się nie patrząc albo też patrzyli dumnie i chłodno, tytułowali się „panie”, sypali ostre przycinki, dobywali szpady i bili się”. Gdy któryś z nich został ranny, drugi rozpaczał i spędzał dnie i noce przy jego łóżku, dopóki nie wyzdrowiał. Nie ważne było, że cierpienie jednego było zasługą drugiego. To była dziwna relacja:„W ten sposób w regularnych odstępach dwóch dzielnych ludzi... dwóch dzielnych ludzi, szczerych przyjaciół, narażało się na to, iż jeden mógł zginąć z ręki drugiego; a nie ten pewnie, który by poległ, byłby godniejszy współczucia”. Gdy Kubuś pytał, co by się stało, gdyby któryś umarł w wyniku odniesionych ran, zaczynali płakać i popadali w lekkie szaleństwo. Trzeba było przerwać tą toksyczną przyjaźń. Poinformowano ministra wojny o tej niebezpiecznej relacji, a ten awansował kapitana Kubusia na komendanta odległej twierdzy, a jego towarzyszowi dał zakaz opuszczania pułku. Z chwilą, gdy zainteresowani dowiedzieli się o czekających ich zmianach, kapitan powtarzał, że to jego towarzysz, jako osoba biedna, powinien otrzymać awans i prawo do łaski królewskiej. W końcu postanowiono, że kapitan zostanie w pułku, kolega zaś obejmie dowództwo fortecy. Ledwie ich rozdzielono, poczuli, jak bardzo byli sobie potrzebni. Obaj popadli w depresję. Kapitan zażądał półrocznego urlopu, aby odetchnąć na łonie rodziny, a gdy tylko otrzymał zezwolenie, od razu pospieszył do swego towarzysza. Niestety, obecni przy ich powitaniu oficerowie od razy powiadomili o wszystkim majora, komendanta placu. Ten podjął decyzję o otoczeniu komendanta fortecy szpiegami. Pewnego dnia donieśli mu o sprzeczce między bohaterami, której kulminacją była bójka. W końcu kapitan i jego towarzysz pożegnali się i rozstali na zawsze. Już nigdy więcej się nie spotkali, ponieważ kapitan zmarł. strona: - 1 - - 2 - - 3 - Był sobie pan, który miał sługę Kubusia. Kubuś wyznawał zasadę, że wszystko, co się wydarza zapisane jest w górze. Było to zdanie, które usłyszał od swojego kapitana, kiedy służył w wojsku. Sługa zaproponował panu, że opowie mu historię swoich amorów. Zaczął mówić, ale pan zasnął. Następnego dnia znowu podjął opowieść. Zaciągnął się do wojska i w czasie bitwy został zraniony w kolano. Trafił do chłopskiej chałupy. Prosił gospodynię, która go opatrzyła, by mógł umrzeć lub wyzdrowieć w jej domu. W tej chwili opowieść przerwał chirurg jadący na koniu za sługą i panem. Kubuś kazał mu nie wściubiać nosa do nie swoich spraw. Potem razem z panem dotarł do gospody. Była tam banda opryszków, która przesłała Kubusiowi i jego panu kości po wieczerzy. Kubuś zdenerwował się, wziął broń Pana i postanowił dać im nauczkę. Pan chciał go powstrzymać, gdyż obawiał się, że sługa nie wyjdzie cało z awantury, jednak Kubuś stwierdził tylko, że i tak wszystko zapisane jest w górze. Kazał zbójom rozebrać się i położyć na podłodze. Następnego ranka wyruszył w dalszą drogę wraz z panem wioząc ze sobą ubrania zgrai i klucz do drzwi gospody. Na uwagę pana, że powinni zmusić konie do galopu, odpowiedział, iż nie ma się co spieszyć, gdyż i tak wszystko zapisane jest w górze. Nikt ich jednak nie gonił i pan nalegał, by Kubuś podjął swą historie o amorach. Sługa opowiadał, że rozebrany leżał w łóżku i czekał na chirurgów. Przy okazji obserwował wdzięki gospodyni. Pan dopytywał się, czy to w tej kobiecie sługa się zakochał, a jeśli tak, czy zdaje sobie sprawę, że skoro miała ona męża, to postępował bardzo źle. Na to Kubuś stwierdził, że gdyby zakochał się w gospodyni, to i tak nie mogłoby być inaczej, bo wszystko zapisane jest w górze. Gospodarz narzekał bardzo, że jego żona zgodziła się przyjąć rannego, Bardzo trudno zrekonstruować historię powstania „Kubusia Fatalisty...”. Przede wszystkim wynika to z faktu, że autor, Denis Diderot, rzadko publikował swoje utwory oficjalnie. Przez długie lata cześć z nich była ukrywana, a w czasopismach przeznaczonych dla niewielkiego kręgu odbiorców, ukazywały się jedynie fragmenty. Głównym przedsięwzięciem Diderota była redakcja „Encyklopedii”, najważniejszego dzieła francuskich myślicieli okresu oświecenia, które spotkało się z ostrą krytyką ze strony duchowieństwa i środowisk konserwatywnych. Diderot chronił się więc przed nowymi atakami, udostępniając swoje (wówczas bardzo kontrowersyjne) teksty jedynie wybranym się, że inspiracją do napisania „Kubusia Fatalista...” było dzieło Laurence’a Sterne’a „Życie i myśli Tristrama Shandy”. Rozpoczęcie pracy nad „Kubusiem Fatalista...” nastąpiło najprawdopodobniej w drugiej połowie lat 60. XVIII wieku. W latach 70. Diderot wprowadzał poprawki i rozszerzał fabułę o nowe wątki, publikując fragmenty w rękopiśmiennym periodyku „Correspondance”, który prenumerowali europejscy władcy (z Katarzyną II, carycą Rosji, na czele). Pełny tekst „Kubusia Fatalisty...” był dostępny dopiero w 1786 roku, dwa lata po śmierci autora. Opowieść o Kubusiu Fataliście i jego Panie rozpoczyna enigmatyczne wprowadzenie narratora:Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży? Zasada, że wszystko, co spotyka człowieka w życiu jest zapisane w górze determinowała resztę poglądów na życie Kubusia. Pierwszy raz zastanowił się nad tym sformułowaniem podczas pobytu w wojsku. Pewnego dnia usłyszał o nim od swego kapitana, który mawiał:że wszystko, co nas spotyka na świecie, dobrego i złego, zapisane jest w górze. Teraz Kubuś podróżował razem ze swoim panem. Gdy zaproponował mu, że opowie historię swoich amorów, ten zaczął słuchać z zainteresowaniem. Niestety, zmęczony sługa zasnął, nim opowieść na dobre się rozkręciła. Nazajutrz bohater kontynuował wspomnienia. Pamięcią powrócił do czasów, gdy w młodości wstąpił do wojska, niestety w czasie jednej z bitew został boleśnie zraniony w kolano (Och! panie, nie sądzę, aby istniało w świecie coś okrutniejszego niż rana w kolano. (…) Jest tam nie wiem ile kości, ścięgien i innych rzeczy, poprzezywanych licho wie jak). Pozostawiony na polu bitwy, zagrzebany pod mnogością zabitych i rannych, czekał cierpliwie, dopiero nazajutrz rzucono go wraz z tuzinem innych na wóz, aby nas zawieźć do szpitala. Z pewnością nie przeżyłby trudów podróży. Uratowała go gospodyni chłopskiej chałupy. Opatrzyła jego ranę i otoczyła opieką. Wdzięczny Kubuś poprosił o umożliwienie spokojnej śmierci w jej domu (lub ewentualnego powrotu do zdrowia). Wspomnienia przerwał przystanek w podróży. Bohaterowie zatrzymali się w gospodzie, która już na pierwszy rzut oka była bardzo podejrzana:Ustawiono im dwa składane łóżka w klitce wpółotwartej na wsze strony. Zażądali wieczerzy. Przyniesiono wody z kałuży, czarnego chleba i skwaśniałego wina. Gospodarz, gospodyni, dzieci, służba – wszystko wyglądało podejrzanie. W gospodzie natknęli się na bandę opryszków. Po skończonej kolacji, złoczyńcy przesłali im resztki w postaci bezmięsnych kości drobiowych. Ten gest bardzo rozzłościł Kubusia. Niewiele myśląc, chwycił broń Pana i zadecydował dać im nauczkę. Kierując się przekonaniem, iż i tak wszystko zapisane jest w górze, rzucił się odważnie do walki. Jego czyn spowodował, że zbóje zlękli się i posłusznie wykonani polecenia:Mina i ton Kubusia były tak wymowne, iż hultaje, którzy cenili życie nie gorzej od każdego uczciwego człowieka, wstali nie pisnąwszy słówka, rozebrali się i położyli. Następnego ranka Kubuś wyruszył w dalszą drogę wraz z Panem, wioząc ze sobą ubrania bandy i klucz do drzwi gospody, w której uwięzili opryszków. Wywiązała się między nimi krótka, acz intensywna kłótnia, jeden chciał puścić się galopem, zaś drugi jechać stępa. Po wymianie zdań doszli wreszcie do porozumienia, Kubuś i tak był przekonany, że wszystko zapisane jest w górze i nie ma sensu jechać szybciej:Pan: Jeśli chcesz zyskać na czasie, czemu jedziemy truchtem? Kubuś: Temu, iż nie wiedząc, co jest napisane w górze, człowiek nie wie, ani czego chce, ani co czyni; idzie za swym urojeniem, które mieni rozumem, albo za swym rozumem, który jest często jeno niebezpiecznym urojeniem wychodzącym czasem na dobre, czasem na złe. Droga upłynęła na kontynuacji opowieści Kubusia o amorach. Gdy rozebrany sługa leżał w gospodzie i czekał na chirurgów, bez skrępowania przyglądał się krzątającej gospodyni, która przygotowywała posiłek i posłanie dla rodziny. Spostrzeżenie pana o grzechu pożądania zamężnej kobiety Kubuś skwitował stwierdzeniem, że wszystko zapisane jest w górze. Bohaterowie rozpoczęli zaciętą dyskusję o płci pięknej:Jeden twierdził, że są dobre, drugi, że złe: i obaj mieli słuszność; jeden, że głupie, drugi, że pełne sprytu: i obaj mieli słuszność; jeden, że fałszywe, drugi, że szczere: i obaj mieli słuszność; jeden, że skąpe, drugi, że rozrzutne: i obaj mieli słuszność; jeden, że ładne, drugi, że szpetne: i obaj mieli słuszność; jeden, że gadatliwe, drugi, że skryte; jeden, że szczere, drugi, że obłudne; jeden, że ciemne, drugi, że rozumne; jeden, że stateczne, drugi, że wyuzdane; jeden, że postrzelone, drugi, że roztropne; jeden, że duże, drugi, że małe: i obaj mieli słuszność. Ich dysputę przerwała nagła burza. Gwałtowne załamanie pogody zmusiło wędrowców do ukrycia się, lecz narrator nie zdradził dokładnego miejsca schronienia. Zdaniem narratora czytelnik powinien sam wybrać miejsce schronienia przed złą pogodą bohaterów. Wszystko zależy od jego wyobraźni. Nazajutrz Kubuś i jego Pan wyruszyli w dalszą drogę. Po jakimś czasie okazało się, że podczas noclegu sługa pod poduszką zostawił sakiewkę, a jego Pan na kominku zegarek. Mężczyźni uzgodnili, że jeden zawróci po zguby, zaś drugi wykorzysta ten czas na drzemkę – narrator nie mógł zdecydować, któremu z nich towarzyszyć. Zegarek Kubuś odnalazł w asortymencie wędrownego handlarza, spotkanego na drodze. Gdy odebrał własność Pana, został oskarżony o kradzież i postawiony przed oblicze naczelnika sądu. Na szczęście narratorowi przypomniało się, iż to u tego urzędnika Kubuś wraz z Panem spędzili całą noc i bohater został uniewinniony. Odzyskawszy zegarek Pana, Kubusiowi zostało jeszcze jedno zadanie – odnaleźć swoją sakiewkę. Udało mu się to dzięki przypadkowo spotkanej dziewczynie. Usłyszał, że sam podarował jej pieniądze w ramach zapłaty za wspólnie spędzoną noc. Nie pamiętając nic z przebiegu ubiegłej nocy, uwierzył kobiecie. Odebrał swoją sakiewkę, płacąc jej odpowiednią sumę. Choć wszystko wskazywało na to, że pech w końcu opuścił bohaterów, okazało się, że śpiącemu Panu skradziono konia. Nie było innego wyjścia – dalsza droga musiała odbyć się na piechotę. Wszystko i tak było zapisane w górze:– Było napisane w górze, że czekając na mnie zdrzemnie się pan i że panu skradną konia. Ha, cóż! nie myślmy o tym! niewielką rzeczą jeden koń stracony, a może jest napisane w górze, że się odnajdzie (…) – Choćbyś pan lamentował bodaj do jutra rana, nic to nie pomoże ani nie odmieni. Nadszedł czas kontynuacji opowieści o amorach Kubusia. Bohater wspominał, że gdy leżał ranny w gospodzie, chirurg, pan domu i jego żona radzili, co z nim począć, aż w końcu wszyscy się upili. Gospodarz chciał jak najszybciej pozbyć się rannego, mimo iż jego stan nie pozwalał jeszcze na podróże. Gawędę przerwało pojawienie się nieznajomego na koniu. Nadarzyła się okazja do zmiany środka transportu i bohaterowie zamierzali z niej skorzystać. Kupili wierzchowca, na którym od tej pory miał podróżować Kubuś (na polecenie Pana oddał jemu swego konia). Podróż upływała na opowieściach sługi o amorach. Dzięki pytaniom zadawanym przez Pana okazało się, że brat bohatera jest wykształconym karmelitą, niegdyś otoczonym szacunkiem społeczności, a potem stłamszonym przez zazdrosnych o jego popularność mnichów. Niespodziewanie bohaterowie natknęli się na kondukt pogrzebowy. Widok żałobników spowodował, że Kubusia ogarnęła rozpacz na myśl, iż mogli odprowadzać teraz jego ukochanego kapitana. Postanowił dokładniej opowiedzieć o swoim mentorze. Mężczyzna miał przyjaciela i wroga w jednej osobie. Każdy zakończony raną przeciwnika pojedynek był zarówno powodem do dumy, jak i strachu o zdrowie zranionego. Podobne uczucia kierowały owym towarzyszem. Sprawa zaszła tak daleko, że dowódcy mężczyzn postanowili ich rozdzielić. Choć nadal starali się spotykać, wszelkie próby powodowały jedynie zaostrzenie ochrony. Rozpacz kapitana była tak ogromna, że Kubuś obawiał się o zdrowie przyjaciela. Podczas monologu bohatera jego koń ponownie zawiózł go pod szubienicę – zdaniem Pana był to zły znak. Zwierzę przysporzyło im kolejnego zmartwienia – spłoszone pognało do pobliskiego miasta, gdzie Kubuś uderzył głową w belkę jednego z domów i padł omdlały. Okazało się, że koń wrócił w znajome miejsce – w przeszłości jego właścicielem był kat, szubienica była mu doskonale znana. Po bolesnym uderzeniu Kubuś przez jakiś czas był bardzo obolały, jego stan uniemożliwiał dalszą drogę. Dzięki troskliwości Pana w końcu wrócił do zdrowia i razem wyruszyli w podróż. W pewnej chwili narrator przerwał opowieść o losach bohaterów i zaczął skarżyć się na czytelnika, który niecierpliwił się, by poznać kolejną odsłonę amorów filozofa:Był człowiekiem. – Człowiekiem z namiętnościami jak ty, czytelniku; człowiekiem ciekawym jak ty, czytelniku; uprzykrzonym jak ty, czytelniku; natrętnie pytającym jak ty, czytelniku. – A czemuż tak pytał? – Ładne pytanie! Pytał, aby się dowiedzieć i aby podać dalej, jak ty, czytelniku... Wątek ten zostały podjęty od momentu, gdy cierpiący z powodu bolącej nogi Kubuś leżał w chacie gospodarza i gospodyni. Usłyszawszy, że zezłoszczony mężczyzna zamierza go wyrzucić, bohater postanowił odejść pierwszy. Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom zdobył się na poproszenie chirurga, aby ten pozwolił mu zamieszkać do czasu wydobrzenia u siebie. W końcu udało mu się uzyskać zgodę medyka, najpierw musiał opłacić połowę kwartału z góry. W zamian za uzgodnioną stawkę Kubuś miał mieć zapewniony dach nad głowa oraz opiekę żony chirurga. Niestety, w praktyce okazało się, że medyk próbował wyciągnąć z chorego maksymalnie dużo pieniędzy. Gdy w końcu rana zagoiła się i Kubuś mógł już chodzić, postanowił odwiedzić gospodę. Byłby to udany dzień, gdyby nie jego zakończenie. Najpierw oddał prawie wszystkie pieniądze napotkanej ubogiej kobiecie, rozpaczającej z powodu zniszczenia dzbana, a potem padł ofiarą trzech złodziei. Nie zostały mu żadne oszczędności. Swój los Kubuś przyjął z pokorą i swoim stałym podsumowaniem, że wszystko i tak było zapisane w górze:Mój panie, nie wiadomo, czym się trzeba cieszyć, a czym martwić w życiu. Dobre sprowadza złe, złe sprowadza dobre. Kroczymy w ciemnościach pod tym, co jest zapisane w górze, jednako bezrozumni w naszych chęciach, w radości i strapieniu. Martwił się oczywiście, z czego teraz będzie płacił dzienną opłatę chirurgowi. Cały dzień udawał, że nie jest głodny ani nie musi mieć zmienianego opatrunku, aby nie narazić się na żądania pieniędzy. Los Kubusia uwolnił w narratorze potrzebę podzielenia się z czytelnikiem historią pana Gousse, człowieka, który chciał rozstać się z żoną i zabrać jej cały majątek. Kierowany żądzą pieniądza, omyłkowo sam wsadził się do więzienia:– Ale kto pana wsadził? – Ja sam. – Jak to sam? – Tak, ja sam, do usług. – Jakżeś to pan zrobił? – Tak samo, jakbym zrobił z innymi. Wytoczyłem sobie proces; wygrałem i na zasadzie wyroku, jaki uzyskałem przeciw sobie, oraz dekretu, który był jego skutkiem, uwięziłem się i zamknąłem tutaj. – Czyś pan oszalał? – Nie, panie; mówię, jak było. – Czy nie mógłby pan wytoczyć sobie nowego procesu, wygrać go i na zasadzie wyroku i dekretu kazać się wypuścić na wolność? – Nie, panie. Narrator oddał z powrotem głos Kubusiowi. Sługa wrócił do swej opowieści w momencie, gdy wraz z Panem przybyli do gospody. Trwała tam akurat awantura, zapoczątkowana pobiciem Linki przez dwóch gości. Po stronie rzucającej obelgami gospodyni stanął oczywiście Kubuś, wtórując jej w ubolewaniu nad losem córki. Nazajutrz dalszą podróż uniemożliwił obficie padający z nieba deszcz. Kubuś wykorzystał ten przymusowy postój na odsłonięcie dalszych szczegółów swoich amorów. Opowieść kontynuował od momentu, gdy postanowił powiedzieć chirurgowi o braku pieniędzy. W tym momencie pojawił się lokaj pana Desglandsa, gospodarza położonego nieopodal zamku, i zakomunikował, że zabiera rannego Kubusia do swego pana. Obiecał, że od tej pory będzie on otoczony bezpłatną opieką. Jakby tego było mało, lokaj zapłacił żonie chirurga zaległe pieniądze za troskę nad chorym. Na pożegnanie kobieta poprosiła Kubusia, aby ten wspomniał o jej mężu dobre słowo na zamku. Marzyła, że doktor zyska nowych klientów, a ona zacznie być zapraszana na spotkania wyższych sfer:– Poproś, aby mąż nadal jeździł cię opatrywać; toć tam jest chmara ludzi! To najlepsza klientela w okolicy; pan zamku to człowiek wspaniały, pan całą gębą, płaci hojnie; od ciebie zależałoby postawić nas na nogi. Mąż próbował się tam wkręcić kilka razy, ale na próżno. W tym momencie opowieść Kubusia po raz kolejny została przerwana. Zakłóciło ją pojawienie się tulącej do siebie psa gospodyni. Kobieta przyznała się, że awantura dotyczyła pobicia jej suczki Linki, a nie córki. W zamian za okazaną pomoc, gospodyni zaproponowała mężczyznom podzielenie się historią jednego z gości, z którymi kłóciła się poprzedniego dnia. Nie było to proste, ponieważ Kubuś nieustannie przeszkadzał kobiecie. On sam uwielbiał być w centrum zainteresowania, a opowiadanie historii było jego ulubioną czynnością. Gospodyni musiała rozpoczynać opowieść kilka razy. Bohaterem historii był margrabia des Arcis, mężczyzna goszczący w gospodzie poprzedniego wieczoru. Wiele czasu zajęła mu zyskanie przychylności wdowy de la Pommeraye. Pochodząca z wyższej klasy kobieta bardzo zwlekała, nim przyjęła jego oświadczyny. Po ślubie wyszło na jaw, że wybranek lubi otaczać się kobietami, stopniowo coraz więcej czasu przebywał poza domem, aż w końcu żona postanowiła zdobyć dowód jego niewierności. W tym momencie gospodyni przerwała swoja opowieść – musiała na chwilę wrócić do codziennych obowiązków. Korzystając z jej nieobecności, Pan poprosił Kubusia o przybliżenie sylwetki towarzysza jego kapitana, człowieka uzależnionego od hazardu. Sługa wspominał, jak w czasie jednej z gier, kierując się przekonaniem, że właśnie pada ofiarą ukartowanego oszustwa, mężczyzna przygwoździł nożem rękę przeciwnika do stołu. Gdy okazało się, że oskarżenia są bezpodstawne, przyjaciel kapitana Kubusia zyskał kolejnego wroga oraz przydomek „przygwoździciel”. Nadszedł czas na kontynuację opowieści gospodyni. Kobieta przyniosła dwie butelki szampana i przeniosła słuchaczy do pokoju bohaterów swojej historii. Gdy żona wyznała margrabiemu, że przestała go kochać, ten podziękował jej za uczciwość i pochwalił szczerość. Wyznał, że on także zauważył zmianę swoich uczuć do niej, ale strach nie pozwolił mu tego powiedzieć. Na koniec zaproponował, aby rozstali się i spróbowali znaleźć szczęście u boku kogoś innego. Kobieta z ochotą przystała na jego propozycję. Wspólnie postanowili, że zostaną przyjaciółmi i zawsze będą darzyć się uczuciem. Jak się niestety okazało po wyjściu mężczyzny, pani de la Pommeraye postanowiła zemścić się na mężu. Poczuła się urażona i oszukana, poprzysięgła zemstę. Wynajęła dwie kobiety (matkę i córkę), wiodące rozwiązłe życie pod przybranym nazwiskiem d’Aisnon, by złapać margrabiego w sieć. Bohaterka wynajęła swoim pracownicom mieszkanie niedaleko kościoła, a one miały wieść przykładne życie cnotliwych dam. Zobowiązały się brać komunię co najmniej raz w miesiącu i czekać na dalsze polecenia. Pewnego dnia pielęgnująca w sobie urazę do męża kobieta poleciła paniom Duqesnoi (tak brzmiało ich prawdziwe nazwisko) udać się na spacer do ogrodów królewskich. Podobny pomysł poddała margrabiemu, goszcząc go akurat na obiedzie. Wszystko przebiegło zgodnie z jej planem – oboje natknęli się w ogrodzie na panie Duqesnoi. De la Pommeraye wymieniła z nimi kilka uprzejmych zdań, a gdy już odeszły, zaczęła wychwalać przed małżonkiem cnoty matki i córki, poświęcając wiele miejsca komplementowaniu urody młodszej. Spotkanie to zapoczątkowało częstsze wizyty margrabiego w domu swojej żony. Cały czas wypytywał ją o nowe szczegóły dotyczące nowopoznanych dam, nigdy nie poznając prawdziwego źródła ich dochodów (żebranie i prostytucja). Spotkał się ze zdecydowaną odmową, gdy zapytał pewnego dnia, czy zdaniem de la Pommeraye jej przyjaciółki przyjęłyby pomoc. To jeszcze bardziej go zaintrygowało. Nie ustawał w zbieraniu nowych informacji na temat kobiet, szukając sposobu, by bliżej poznać pannę Duqesnoi. Niespodziewanie des Arcis dosłownie zapadł się pod ziemię na cały miesiąc. Po powrocie wręcz błagał żonę, aby zaaranżowała spotkanie ze swoimi dwiema przyjaciółkami. Nie wzbudzając najmniejszych podejrzeń nabieranego mężczyzny, bohaterka w końcu zaprosiła wszystkich zainteresowanych na obiad. Margrabia był wniebowzięty. Jego fascynacja została jeszcze podsycona spotkaniem. Kolejne tygodnie upłynęły mu na obsypywaniu panny Dusqenoi rozmaitymi upominkami. Jego motywacja nie była czysta: nie kochał dziewczyny, pragnął jedynie pozbawić ją cnoty. Ten cel determinował jego czyny, skażone niecnym zamiarem. Posunął się nawet do czegoś tak karygodnego, jak przekupienie księdza, aby ten podczas spowiedzi przekonał dziewczynę do oddania się starszemu rozwodnikowi. Podobne działania kierował w stronę matki dziewczyny. Wszystkie działania margrabiego spotykały się ze ścianą sprzeciwu kobiet. Za wstrzemięźliwością rzekomej dziewicy stała pani de la Pommeray, zabraniając za każdym razem przyjmowania propozycji męża. Zrezygnowany i rozwścieczony margrabia wyjechał na dwa tygodnie na wieś. Podjął tam ważną decyzję – był gotowy poślubić młodą dziewicę. Gdy wyznał to byłej żonie, ta skutecznie udawała sceptycyzm i starała się odradzić mu decyzję o ponownym ślubie. Powtarzała, że powinien najpierw poznać przeszłość wybranki i jeszcze raz wszystko przemyśleć. Mężczyzna obiecał wstrzymać przez pewien czas przed oświadczynami, jednak gdy nadszedł wyznaczony termin, nie zmienił zdania. Nazajutrz po ślubie pani de la Pommeraye wezwała margrabiego i wyjawiła mu całą intrygę ze szczegółami. Zagniewany mężczyzna wyjechał. Nie mógł jednak długo złościć się na swoją żonę, ponieważ uświadomił sobie, że jest szczęśliwy w nowym małżeństwie. Wybaczył jej kłamstwa i w duchu podziękował byłej żonie za postawienie na jego drodze kobiety jego życia:Na honor, zdaje mi się, że niczego nie żałuję i że ta Pommeraye zamiast się zemścić oddała mi wielką przysługę. Razem z nową żoną wyjechał na wieś, z której nie wracali przez trzy lata. Opowieść o margrabim zostaje przerwana przez dygresję narratora na temat motywów działania pani de la Pommeraye. Nie chciał on, aby odbiorca traktował ją jak osobę złą czy wyrachowaną. Był zdania, że bohaterka miała prawo karę mężczyźnie, który najpierw zabiegał o jej rękę, by potem stwierdzić, że przestał ją kochać. strona: - 1 - - 2 - i jego pan zatrzymują się na noc w terroryzuje sąsiadów z gospody i zamyka ich na wyruszają w dalszą drogę . i jego pan orientują się, że w gospodzie zostali wraca i odbiera zegarek pana wędrownemu handlarzowi spotkanemu po odzyskuje swoje opowiada swojemu panu o ranie, jaką kiedyś odniósł w bitwie i o tym, jak w czasie debaty nad sposobem leczenia chirurdzy upili się. drodze, którą podróżują bohaterowie, pojawia się żałobny kondukt. opowiada o swoim bracie, którego usunięto z twierdzi, że kondukt, który ich mija, wiezie ciało jego dawnego przyjaciela - kapitana. opowiada o swoim znajomym i jego przyjaźni z innym wojskowym. powodu narowów konia służący przerywa opowieść – zwierzę ucieka, unosząc go z wraca do opowieści o swojej kuracji – wziął go pod opiekę chirurg i wyleczył, ale służący wydał na to całe Kubusia przerywa narrator, by opowiedzieć o życiu pani Gausse. nocy, kiedy bohaterowie śpią, narrator opowiada historię pewnego gospody, gdzie nocują bohaterowie, opowiada im o pani La Pommerave i zemście, jakiej dokonała na niewiernym wraca do opowieści o swoim leczeniu, twierdzi, że po kuracji trafił do zamku i zakochał się w pannie imieniem Zuzia. opowiada o swojej służbie w zamku i późniejszych zajęciach, aż do służby u obecnego pana. służącego i pana dołącza margrabia des Arcis. opowiada o losach dwóch mnichów i ojca Hudsona, jeden z mnichów został sekretarzem szlachetnie urodzonego opowiada o pannach Zuzi i traci głos, snucie opowieści zaczyna pan

kubuś fatalista i jego pan streszczenie